Czarne Dziury.

W pewnym fachowym czasopiśmie dla wynalazców, którego czytelnikiem i wielbicielem jestem już od ponad 15 lat, a które nazywa się „Wynalazca”,
przeczytałem ogłoszenie o tej treści:
„Poszukuje się wynalazków za pomocą których można by
zmniejszyć lub całkowicie zlikwidować ilość śmieci”.
Dwie strony dalej w tym samym czasopiśmie przeczytałem ciekawy artykuł
o czarnych dziurach, o zapadaniu się materii w sobie, o rozszerzaniu i kurczeniu się czasoprzestrzeni, o Einsteinowskie teorii względności i o innych bardzo ciekawych rzeczach.
Więc z artykułu tego dowiedziałem się, że te czarne dziury to nie są naprawdę dziury tylko coś innego. To coś do czego można dodawać materii, i że z tego czegoś materia nie może się wydostać.
Jeżeli więc taka czarna dziura czyli takie coś może przyjmować materię i to nieograniczoną jej ilość. To jeśli by tą materią były na przykład śmieci, a śmieci są materią. To wystarczy tylko wynaleźć jakiś wynalazek, albo jakąś maszynę za pomocą której to można by robić te czarne dziury, i problem ze śmieciami byłby rozwiązany. Każda rodzina miała by zamiast kosza na śmieci a niektóre są naprawdę brzydkie na przykład stare blaszane wiadra, tylko małą niewidoczną czarną dziurkę.
Teraz rodzina zamiast wyrzucać resztki z obiadu albo stare pieluchy do blaszanego wiadra, wrzucała by je do czarnej dziury. W ten sposób śmieci te zniknęły raz na zawsze. Brzmi to niesłychanie nieprawdopodobnie, ale jak już wiemy resztki z obiadu jak i stare pieluchy są materią, to znaczy są śmieciami a śmieci materią.
Postanowiłem więc zbudować maszynę do robienia czarnych dziur, za pomocą której to mógłbym zredukować lub zlikwidować ilość śmieci. W artykule tym wyczytałem też jak powstają, czyli jak się robi te czarne dziury. Mianowicie – materia – coś – albo jakaś rzecz, musi zostać poddana jakiejś sile, np. nacisk. Nacisk ten musi naciskać na tą materię ze wszystkich stron a w wypadku gwiazd jest to siła grawitacji. Nacisk jest wykonywany tak długo i tak mocno, aż rzecz albo jakaś inna materia zapadnie się sama w sobie i to co po niej pozostanie to czarna dziura. Teraz wiedziałem że maszyna do zapadania się materii w sobie, innymi słowy do robienia czarnych dziur powinna posiadać urządzenia i mechanizmy, które by naciskały na materię z każdej strony i to na dodatek dowolnie mocno.
Usiadłem do biurka, z szuflady znajdującej się obok i trochę powyżej mojego
prawego kolana wyjąłem ołówek, z poniższej zaś kartkę.
Gumka leżała już wcześniej na biurku.
Zacząłem szkicować. Dwa dni później. Tydzień później. Miesiąc.Dwa.
W końcu po dwóch miesiącach i kilku dniach a było to dokładnie w środę, szkic był gotów. Następne trzy dni spędziłem na matematycznym sprawdzeniu funkcjonalności
mojego szkicu, czyli późniejszej maszyny która to by powodowała zapadanie się materii w sobie.
Po czym zbiegłem do piwnicy gdzie przystąpiłem do budowy maszyny i gdzie
przesiedziałem i przepracowałem aż do połowy stycznia.
To znaczy nie przez cały czas przebywałem w piwnicy. Np. święta Bożego narodzenia spędziłem z rodziną, to znaczy z rodziną w mieszkaniu bo z rodziną to ja częściej na przykład w sylwestra tylko że w piwnicy.
Nie chcę opisywać szczegółowo jak i z czego zbudowałem maszynę.
Jako ciekawostkę mogę tylko podać, że złożyłem ją z mechanizmów, przedmiotów, urządzeń, narzędzi i sztućców, które to znajdują się w każdym prawie domu,jak na przykład dziadek do orzechów, dziurkacz, sprężyna z długopisu, kilof, widelce, itd. Więc jak już wcześniej wspomniałem, w połowie stycznia maszyna była gotowa z czego się niesamowicie cieszyłem. Wprowadziłem się też z powrotem do mieszkania, czym sprawiłem niesamowitą radość także mojej rodzinie. Rodzina ta też miała być wkrótce świadkiem pierwszej na świecie produkcji sztucznych czarnych dziur. Innymi słowy – pierwszego na świecie a może nawet w całym wszechświecie,
całej czasoprzestrzeni, zapadnięcie się materii w sobie spowodowanej przez człowieka za pomocą maszyny do robienia czarnych dziur.
Mojego wynalazku ! Maszynę postawiłem tuż obok telewizora. Tam było najwięcej miejsca no i jakoś jej tam też pasowało. Następnie zasiadłem wraz z rodziną naprzeciw telewizora, to znaczy naprzeciw maszyny bo ta stała obecnie obok telewizora i naprzeciw kanapy na której to właśnie zasiedliśmy z rodziną.
Po chwili milczenia wstałem i zapytałem rodzinę co chciałaby jako pierwsze zapaść w siebie albo z czego chciałaby zrobić czarną dziurę.
Chwila milczenia.Córka – kłopoty- mówi.
Wrzućmy do maszyny kłopoty – to się zapadną i powstanie z nich czarna dziura, w ten sposób pozbędziemy się tych kłopotów raz na zawsze no i śmieci !
Co ?! – cztery latka i już mówi o kłopotach. Ma samochodziki to niech się bawi i cieszy, a nie mi tu o kłopotach. A na dodatek to by się kłopoty i tak nie zapadły – obojętnie z jaką siłą by się naciskało to by się nie zapadły.
Jako następny odezwał bawiący się akurat orzechem włoskim syn.
– Zapadnijmy orzecha – krzyczy.
Spojrzałem na żonę. żona bez wyrazu twarzy, ale ze wzrokiem skierowanym w moją stronę wykonywała głową pionowy ruch, góra, dół, góra, dół, co miało oznaczać że się zgadza, ażeby jako pierwszy zapadł się orzech.
Wstałem a wraz ze mną wstały spojrzenia mej rodziny.
Wziąłem orzecha, po czym zamocowałem go w uchwytach. Uchwyty te były uchwytami do podtrzymywania materii a które to wykonałem z trzech starych widelców. Następnie włączyłem maszynę, co wykonuje się za pomocą niebieskiego przycisku, znajdującego się po jej lewej stronie. Niebieski ponieważ czerwone i zielone były o połowę droższe. Takie same, tylko inny kolor a droższe !
Maszyna podskoczyła dwa razy.Tak też miało się stać. Po czym zaczęła wibrować tuż nad podłogą. Diody które zamocowałem w przedniej, dolnej części maszyny zaczęły pulsować. Pulsować a nawet bić, bić tak jak serce czegoś co żyje.
Powołałem maszynę do życia!
W tym momencie rodzina nie siedziała już więcej na kanapie naprzeciw telewizora albo maszyny, a stała ściśnięta, wtulona w siebie tuż za mną.
Rodzina i ja wpatrywaliśmy się w orzecha.
Z komina maszyny zaczął wydobywać się gęsty żółtawy dym.
Naciskacze naciskały na orzecha z każdej strony z taką samą ale wzrastającą do kwadratu siłą. Z każdą sekundą siła działająca na orzecha stawała się dwa razy większa od siły działającej w poprzedniej sekundzie.
Maszyna znów podskoczyła.Orzech naciskany przez naciskacze zaczął się kurczyć. Z każdą sekundą było dwa razy mniej orzecha niż w poprzedniej sekundzie.
Rodzina z otwartymi ustami wytrzeszczyła oczy. Maszyna podskoczyła znów dwa razy. Orzech zmalał już do wielkości ziarnka grochu, a w sekundę później był już od tego o połowę mniejszy.Napięcie rosło.Orzech malał.
W pewnym momencie – pac! – orzech zapadł się.
rodzina jak marmurowy posąg, wlana w siebie, wtopiona, z otwartymi ustami wpatrywała się w pulsującą czarną dziurę. Po paru kwadransach gdy już wszyscy napatrzyliśmy się na tę czarną dziurę, na tego zapadniętego się w siebie orzecha, rodzina zasiadła znów na kanapie. Tylko ja stałem. Stojąc tak więc zapytałem rodzinę co by chciała jako pierwsze wrzucić do czarnej dziury. Coś do czego nie przywiązujemy większej wagi, albo coś czego chcemy się pozbyć. Bo jak już wiemy, połknięta przez dziurę materia nie może się z niej więcej wydostać, Znika na zawsze ! Chwila milczenia. Córka – kłopoty wrzućmy kłopoty – mówi.
Syn – orzecha wrzućmy orzecha. Żona – głową – góra, dół, góra, dół.
Orzechów mieliśmy cały koszyk bo zostały nam jeszcze ze świąt. Wyjąłem więc największego po czym skradając się na palcach podszedłem do maszyny. Nie wiem dla czego skradałem się na palcach, ale był to już wielki moment w moim życiu.
Wstrzymałem oddech po czym błyskawicznie wrzuciłem orzecha do czarnej dziury.
Orzech zniknął.
Rodzina niedowierzająco podbiegła do maszyny.
Żona- to nie do wiary, to chyba jakiś trick, tak jak to w tych filmach robią – krzyczy.
Syn – to sztuczka, ci czarodzieje w telewizji to całe zające do czapek wkładają i potem ich też nie ma !
Córka – biega na czworaka na około maszyny i krzyczy – tu go nie ma ! tu go nie ma !
Żona – pokaż ręce ty go na pewno schowałeś!
Córka – tu go nie ma , tu go nie ma !
Żona – jeśli ta czarna dziura wszystko połyka to wrzuć coś większego.
Syn – telewizor, wrzuć telewizor- krzyczy.
Wytłumaczyłem więc że telewizora nie będę wrzucał bo wieczorem chcę mecz oglądać i … w tym momencie przyszło mi coś do głowy. Wziąłem skrzynkę z narzędziami i pobiegłem do łazienki. Po paru minutach ciężkiej pracy, rodzina zobaczywszy że opuszczam wyżej wymienione pomieszczenie z wanną na plecach
zasiadła znów na kanapie.
Wanna była już stara, a tam gdzie odprysnęła farba zaczęła już rdzewieć. Postanowiłem że kupimy nową! Podszedłem więc do maszyny i w znajdującą się pomiędzy widelcami czarną dziurę wrzuciłem wannę.
Wanna zniknęła.
Żona kiwając głową tym razem jednak horyzontalnie, z lewej na prawo i z powrotem
powiedziała – to nie do wiary, to chyba jakieś czary !
Córka zaczęła wyć – a ja się chciałam kąpać !!!
Syn zemdlał.
Tej nocy długo nie mogłem zasnąć. Patrząc w sufit leżałem i wyobrażałem sobie, siebie w wywiadach telewizyjnych i radiowych. Ja na pierwszych stronach czasopism, ja odbierający nagrodę Nobla. Sława, pieniądze. Moje czarne dziury eksportowane na cały świat.
Czarne dziury.
Zasnąłem. W środku nocy ni stąd ni z owąd usłyszałem głos. Był to głos osoby starszej. Najprawdopodobniej mężczyzny w wieku około siedemdziesięciu lat. Głos ten bardzo niski i bardzo spokojny, ale jak na tę porę nocy o odrobinę za głośny, powiedział. Wstań i zniszcz twoją maszynę !
Obudziłem się. Zapaliłem światło i rozejrzałem się po pokoju. Nikogo nie było.
Pomyślałem ,że to może jakaś sprawka żony, włożyłem więc szlafrok i udałem się do jej sypialni. Żona spała. Nie, to na pewno sprawka mojego syna. Udałem się więc do pokoju dzieci ale zastałem je tam leżące jak zwykle o tej porze w swoich łóżeczkach.
Spały. A spały na pewno, ponieważ dzieci jeśli nie śpią a tylko udają, to chrapią. Moje dzieci nie chrapały, więc spały na pewno. Czym był więc ten głos który kazał mi zniszczyć moją maszynę. Nie mogłem tego pojąć. Wróciłem do sypialni i rozejrzawszy się po niej jeszcze raz po czzm ułożyłem się do snu.
Po chwili do mej sypialni wszedł mężczyzna w średnim wieku. Po paru krokach zatrzymał się w środku pokoju i wyciągnął z kieszeni jakąś legitymację.Policja kryminalna – powiedział. Mężczyzna ten ubrany był w żółty smoking a na głowie spoczywał zielony melonik, który to przewiązany był czerwoną wstążeczką.
Mężczyzna podszedł do kotary którą to jednym pociągnięciem ręki odsłonił. Następnie podniósł spoczywającą za kotarą kurtynę, za którą to chował się olbrzymi ekran. Mężczyzna teraz ubrany w niebieski cylinder i bordowy frak, podszedł do projektora i puścił film. Film ten był filmem trójwymiarowym. To co się działo na ekranie, działo się też na de mną, a także za mną, z mej prawej jak i z mej lewej strony. Gdzie się nie popatrzyłem to się działo.
W filmie tym zobaczyłem siebie leżącego na łożu w wielkiej sali szpitalnej. Większej od niektórych sal sportowych. Po mojej lewej stronie widoczna była kroplówka do której to byłem podłączony. Z mej prawej strony stał lekarz ubrany w różowy berecik i żółty kaftanik. Na moje pytanie, co się ze mną dzieje, policjant będący teraz lekarzem odpowiedział – góra dwa dni a potem pan umrze. Bardzo mi przykro – dorzucił.
Ale na co jestem chory ? – zapytałem.
Proboszcz rozejrzał się dokoła po czym nachyliwszy się nade mną wyszeptał:
na dziurę, pan jest chory na czarną dziurę. Zjadł pan jednego z pańskich zapadniętych się w siebie orzechów. Teraz wszystko co pan zje to znika!
Musimy pana odżywiać dożylnie, a i to nie chce pomagać.
Proboszcz wyprostował się.
Jeszcze dwa dni – powiedział i wzskoczył przez okno.
Policjant który teraz ubrany był w strój konduktora wstał i zmienił film.
Teraz zobaczyłem siebie siedzącego przed biurkiem. Przede mną góra listów.
Listy te zawierają tylko skargi dotyczące moich czarnych dziur. W jednym z nich np.
pisze pewna 49 letnia kobieta, z zawodu nauczycielka historii w szkole średniej, matka dwojga dzieci, to znaczy jednego dziecka:
Ty stary skurwielu córkę mi zabiłeś ! W dalszej części tego listu można wyczytać, że córeczka tejże właśnie pani, podczas zabawy z czarnymi dziurami zniknęła.
Piszą do mnie rodzice którym zniknęły dzieci. Dzieci którym zniknęli rodzice.
Mężowie którym zaginęły żony jak i żony którym zaginęli mężowie. Piszą właściciele samochodów którzy utracili swoje pociechy. Piszą właściciela Fabryk. Robotnicy którzy utracili pracę. Rodziny które straciły dach nad głową i starcy którzy utracili pamięć. Konduktor który spacerował właśnie po suficie, podszedł do projektora i pościł nowy film. Teraz zobaczyłem siebie w mundurze wojskowym stojącego obok armaty. Do lufy wkładałem moje czarne dziury i odpalałem armatę która to skierowana była na wszystkie miasta Europy środkowej. Czarne dziury wystrzeliwane z armaty spadały na te miasta i połykały je.
W tym momencie usłyszałem znów głos starca.
Głos powiedział: Wstań i zniszcz twoją maszynę !
Obudziłem się i pamiętałem jeszcze wszystko co mi się przyśniło.
Zacząłem rozmyślać. Ja na łożu śmierci ?!
Skargi? – na mnie?!
Ja w mundurze ? – gdzie na szyi pacyfka wisi !
A może to głos Boga ? Nie wiem.
Tak czy inaczej starzec miał rację.
Nie chcę by moje czarne dziury połykały samochody, żony i miasta.
Nie chcę by dziury pożarły moją rodzinę mnie i inne małe dziewczynki. Wstałem i poszedłem do pokoju w którym to znajdowała się maszyna do robienia czarnych dziur. Wykręciłem z niej części które mogły by mi się jeszcze przydać jak np.
kilof i widelce a resztę maszyny wrzuciłem do zapadniętego orzecha. Maszyna zniknęła. Teraz musiałem pozbyć się nadal istniejącej czarnej dziury. W literaturze na ten temat a miałem tego w międzyczasie dość sporo, wyczytałem że aby pozbyć się takiej dziury należy odwrócić ją na lewą stronę i to w taki sam sposób jak się skarpetki na drugą stronę odwraca. Taka więc odwrócona na drugą stronę czarna dziura zapadnie się sama w sobie nie pozostawiając po sobie tylko nic. Po prostu przestanie istnieć. Włożyłem więc okulary, ubrałem gumowe
rękawice i po zaopatrzeniu się w dwie pincety przystąpiłem do operacji.
Po paru minutach dziura odwrócona była na drugą stronę po czym zapadła się sama w sobie. Zniknęła na zawsze.
Wiedząc że uczyniłem coś dobrego likwidując mój wynalazek, wróciłem do sypialni.
Opuściłem kurtynę i zasłoniłem kotarę, bo strasznie wiało po czym wskoczyłem do nadal ciepłego łóżka.
Dobranoc – powiedział spacerujący nadal po suficie konduktor.
Dobranoc – odpowiedziałem.